top of page

Oczyma jurorki

Część pierwsza

 

Gdy dostałam propozycję zostania jurorką tegorocznej edycji konkursu, bardzo się ucieszyłam i byłam pewna, że zrobię wszystko, by móc pojechać wtedy do Warszawy. Jeszcze w tym czasie byłam pewna, że pojadę do Niemiec, więc już zaczynało mi to spędzać sen z powiek. Ale po pewnym czasie okazało się, że do Niemiec już nie pojadę, więc oficjalnie potwierdziłam swój akces i zaczęłam niecierpliwie czekać na 4 lipca.

To miał być mój trzeci raz z konkursem Miss Trans. Pierwszy raz byłam kandydatka i zdobyłam koronę. Wtedy napisałam pierwsza relację z konkursu.

Rok później byłam w gronie VIP-ów, nie robiłam nic, tylko powiedziałam parę słów na wstępie, potem siedziałam w pierwszym rzędzie i oglądałam. A w finale przekazałam koronę nowej Miss, Zuzie. A po powrocie napisałam drugą relację, tym razem okiem obserwatorki z fotela VIP-owskiego.

Po dwuletniej przerwie ponownie wróciłam, tym razem już nie jako obserwatorka, tylko jurorka.

Tak więc obecnie piszę kolejną relację.

Miss Trans 2015 okiem jurorki.

Ale zanim zacznę opowiadać o tym magicznym wieczorze uchylę rąbka tajemnicy z przygotowań, jakie były moim udziałem.

Już na dwa miesiące przed konkursem zarezerwowałam sobie termin na zrobienie paznokci. A miesiąc przed u fryzjerki.

Strój. Tutaj pojawił się odwieczny problem, co ja mam na siebie włożyć. Chciałam być elegancka, ale jednocześnie chciałam czuć się wygodnie. Poza tym, wielogodzinna wyprawa, konieczność lub nie przebrania się na miejscu, a co za tym idzie, co założyć na drogę i co zabrać ze sobą. I oczywiście, jakie buty. Oraz oczywiście, jaka będzie pogoda.

Gdy kupiłam sobie dwie nowe tuniki, jedna z nich, z koronkową wstawką zaczęła przodować w wyścigu. Prawie ustąpiła miejsca sukience, którą kupiłam dzień przed wyjazdem na Festiwal Żeńska Forma, ale wreszcie przyszło lato i akurat ta sukienka zdecydowanie musiała zostać w szafie. Chciałam jechać w stroju, w jakim chciałam wystąpić podczas konkursu, ale upały, jakie nastąpiły, spowodowały, że zapakowałam strój na konkurs do walizki. Tunika i legginsy. W pierwszej wersji miały być legginsy a la latex, ale ostatecznie wybrałam rybaczki z lycry w kolorze écru. Chociaż w walizce miałam obie pary. Natomiast na drogę ubrałam się swobodnie, ale brałam pod uwagę, że być może zostanę w tym stroju i moje przewidywania się spełniły, gdyż tak się właśnie stało. Strój na konkurs w walizce pojechał, w walizce przeleżał cały konkurs i w walizce wrócił do domu. Było tak gorąco, że na samą myśl o założeniu legginsów robiło mi się jeszcze goręcej, więc zostałam w stroju podróżnym, tym bardziej, że jazda w klimatyzowanym autobusie nie dała się tak we znaki, jak się obawiałam.

We wtorek ułożyłam pytania dla kandydatek.

W środę Justynka zrobiła mi regulację brwi.

A w piątek pojawiłam się u Niej na pedicure i paznokcie. Peducure miałam robione pierwszy raz w życiu. Spodobało mi się i już wiem, że będę je robiła regularnie. Tym bardziej, że także pierwszy raz w życiu miałam perfekcyjnie pomalowane paznokcie u stóp. Potem przyszedł czas na paznokcie. Posłuchałam sugestii Justynki i mam po jednym złotym paznokciu obok pozostałych w kolorze ciemnego orange. Na koniec Justynka położyła mi na brwi hennę, by podkreślić ich kolor.

Gorąco polecam ten salon kosmetyczny znajdujący się na ul. Zamkowej w Chodzieży i oczywiście Justynkę, jego właścicielkę.

Po powrocie do domu dostałam wiadomość, że moja fryzjerka, z którą byłam umówiona na sobotę rano, rozchorowała się, więc jeszcze tego piątkowego wieczoru pofarbowałam sobie włosy.

Ze spaniem nie miałam problemu, choć jak zwykle, obudziłam się wcześnie, chociaż z racji fryzjerki wcale nie musiałam się spieszyć. Tak więc powoli się wyszykowałam, spakowałam, dokonałam ostatnich korekt ubioru i wyszłam na dworzec PKP. Pociąg, autokar Polskibus, metro i wreszcie krótko po 20 znalazłam się naprzeciwko ogromnego gmachu Telewizji Polskiej na Woronicza. Od razu pojawiły mi się wariackie myśli, skoro tak blisko, to może za rok przejdziemy przez płot...

Przechodząc przez bramę widziałam w oddali gromadkę osób, a wśród nich Edytę, która, gdy tylko mnie zauważyła, zaraz wyszła mi naprzeciwko i bardzo serdecznie przywitała. Zrobiło mi się tak miło...

Za chwile wpadłam w wir powitań, Kama Bork z Ryśkiem, Wiktor, Julia, Adrian, Aga, Angela, Mata Hari, Sandra, Wiktoria, Telimena, Marysia, Sabina...

Szukając miejsca, gdzie mogłabym zostawić swoje rzeczy, trafiłam do szatni Kim Lee, gdzie spotkałam obie artystki burleski, Castie la Rosse i Bunny de Lish oraz duet redaktorów Repliki, Mariusza i Bartosza. Nie byłabym sobą, gdybym nie powiedziała dziewczynom, jak bardzo się cieszę, że mogę je poznać. Cały czas mam w pamięci Bydgoszcz i Lady AnnMart. Dziewczyny okazały się przeurocze, spędziłyśmy parę cudownych chwil na rozmowie, którą zwieńczyłyśmy wspólną fotografią.

Lecz obowiązki wzywały, więc udałam się na poszukiwania władz. Dostałam plakietkę, Wiktor przekazał mi oficjalnie koronę, co zostało uwiecznione na zdjęciach, które zaraz znalazły się na fanpagu konkursu. Od tej chwili do momentu koronacji byłam odpowiedzialna za koronę.

W międzyczasie pojawiły się pozostałe członkinie jury i powoli zaczęliśmy zajmować miejsca. Dla nas, jurorów, przygotowano miejsce na podwyższeniu z boku sceny.

Sala powoli zaczęła wypełniać się gośćmi, wśród których widziałam znajome twarze, zwłaszcza ucieszył mnie widok Ani, z którą miałam potem okazję porozmawiać. Ania od początku, jak się poznałyśmy, bardzo mi kibicuje i była bardzo szczęśliwa tym, co usłyszała z moich ust i co zobaczyła na własne oczy. Bardzo sobie cenię takie chwile.

Sala wypełniła się do ostatniego miejsca ! I co znamienne, wszyscy goście przyszli na konkurs, nie byli to w części przypadkowi goście klubu, jak to bywało dotychczas, tylko goście naszego eventu. Cudownie.

Zgasły światła, zagrały fanfary i na scenę wszedł dyrektor teatru Sylwester Biraga i przywitał nas wszystkich w swoim teatrze, a na koniec zapowiedział pierwszy występ artystyczny.

Kim Lee. Bez Niej zapewne nie byłoby tego wydarzenia. Od pierwszej edycji pomaga organizować; prowadzi wespół z Edytą konferansjerkę; wprowadza i broni kandydatki przed niemiłosiernym jury i sama występuje. I za każdym razem jest to wspaniałe show. Poza tym pomaga dziewczynom w makijażu, gdy jest taka potrzeba, pomaga w stylizacjach, gdy jest taka potrzeba. Łatwiej wymienić, czego nie robi, bo robi bardzo dużo.

Kim Lee jesteś wielka !

Tym razem przenieśliśmy się na średniowieczne pole bitwy. I chociaż mnie, rozkochanej w Sienkiewiczu pasjonatce historii, nie uszedł uwagi pewien dysonans, ale pomińmy to milczeniem...

Nawet by mi do głowy nie przyszło, co może skrywać rycerska tunika. I żeby nie było, skoro były rycerskie czasy, to oczywiście nasz rycerz ofiarował swoje służby wybranej przez siebie Damie, której wręczył różę. Od tego momentu Ania Grodzka ma swojego rycerza, a wszyscy na widowni widzieli, że nasz rycerz potrafi posługiwać się mieczem, więc drżyjcie wrogowie.

Kim przywitała się z nami, zaprosiła na scenę współprowadzącą Edytę Baker, która po przywitaniu zaprosiła na scenę Lalkę, która mimo bliskiego spotkania trzeciego stopnia z osą w drodze na konkurs, szczęśliwie dotarła na miejsce i w ciepłych słowach przywitała gości i kandydatki.

Nie mogę się nie zgodzić ze słowami Lalki, że tak naprawdę to wszystkie dziewczyny, które za chwilę mieliśmy zobaczyć, już wygrały. Wygrały przez fakt przełamania własnych barier. To, że za chwilę stanęły na scenie było już sukcesem na miarę zdobycia tytułu. I ważne, żeby wszyscy, zwłaszcza widzowie, którzy nie do końca pojmują świat osób transseksualnych, potrafiły to docenić.

Najpierw opowiem o artystach, którzy uświetnili ten niezwykły wieczór.

Tym razem postanowiłam w ten sposób opowiedzieć o konkursie, bo mam swoje spostrzeżenia, które chciałabym przedstawić w jednym miejscu stricte w odniesieniu do samej części konkursowej. A bardzo się ucieszyłam, gdy rozmawiałam pewnego wieczoru parę dni po konkursie z Rafałem, który potwierdził moje spostrzeżenia i złożył mi bardzo ciekawa propozycję odnośnie przyszłorocznego konkursu. Ale o tym innym razem. Teraz wracajmy do sobotniego wieczoru w Teatrze Druga Strefa.

Nie przypadkowo w niedzielę, gdy wróciłam do domu, włączyłam sobie film „Burleska”. Po sobotnim wieczorze mogłabym zaśpiewać jak Cher „...Pokażę wam Burleskę...”...

Gdy pierwszy raz zobaczyłam na żywo przedstawienie burleski w wykonaniu Pin Up Candy, zakochałam się w tej sztuce bez pamięci. Przemówiła do mnie niezwykle mocno. Teraz już wiem dlaczego. Dowiedziałam się tego nie tak dawno, w Bydgoszczy, podczas prezentacji zasad burleski prezentowanych przez wspaniałą porformerkę i trenerkę tej sztuki, Lady AnnMart. Pokaz ten odbył się w ramach Festiwalu Żeńska Forma, której byłam jedną z prelegentek.

Kilka dni później przeczytałam, że podczas tegorocznej edycji konkursu Miss Trans zobaczymy aż dwie artystki, które pokażą nam...tak, właśnie burleskę.

Jak już pisałam wcześniej, obie okazały się otwartymi, wesołymi dziewczynami.

Wreszcie po pierwszej prezentacji kandydatek, pierwsza z nich, Castia la Rossa, pojawiła się na scenie. Po kolejnej prezentacji kandydatek przyszedł czas na Bunny de Lish. Nie będę opisywała ich występów, bo tego się nie da opisać, to trzeba zobaczyć. Kto nie był, nich żałuje. W części poświęconej galeriom zdjęć i materiałom wideo możecie zobaczyć, jak wyglądały ich występy.

Ja tylko dodam, że oba występy spotkały się z bardzo gorącym aplauzem.

Teraz już wiem, dlaczego burleska tak mnie wzięła. Ona ma w sobie najwięcej kobiecości. To sztuka przesycona zmysłową erotyką, która zawiera w sobie wszystko to, co kocham w świecie kobiet i co chciałabym prezentować. Pierwszy raz, od momentu, gdy zamieszkałam w swoim rodzinnym mieście, żałowałam, że nie mieszkam w dużym mieście, gdzie mogłabym poszukać kursów burleski. Ale dla chcącej nie ma nic trudnego. Gdy tylko nadarzy się okazja, na pewno z niej skorzystam i wreszcie moje czerwone boa znajdzie odpowiednie zastosowanie...

Finałowym występem uraczył nas duet Mariola i Bartula. Widziałam już wiele występów Drag Queen, ale muszę zupełnie szczerze powiedzieć, że to była zupełnie inna jakość. I fajnie, że oboje panowie redaktorzy zacnego dwumiesięcznika „Replika” występują tylko w wyjątkowych sytuacjach. I bardzo fajnie, ze właśnie V finał Miss Trans uświetnił Ich występ.

Ten wieczór, dzięki części artystycznej, na pewno był wyjątkowy, tak wyjątkowy, jak przystało na pierwszy jubileusz. I wielkie brawa i podziękowania dla organizatorów za zaproszenie i dla artystów za ich występy.

A teraz niezwykłe momenty podczas trans gali w Teatrze Druga Strefa

Edyta Baker została uhonorowana za ogrom pracy, jaki dotychczas włożyła w organizowanie konkursu Miss Trans, nie tylko tegorocznej edycji, oczywiście.

Brawo Edytko. Gratulacje prosto z serca płynące.

Marysia z Wrocławia została Miss Pierwszej Pięciolatki.

Pamiętam, że już dwa lata temu myślałam o tym, ze przydałaby się jakaś specjalna nagroda dla Marysi, która wiernie od początku, nie zważając na porażki i niepowodzenia, rok rocznie startuje w wyborach. I zgadzam się ze słowami Edyty, która wręczając nagrodę Marysi powiedziała, że stała się Ona już pewnym stałym kolorytem tego konkursu i trudno sobie wyobrazić, że mogłoby Jej nie być.

I ja zostałam uhonorowana specjalnym zestawem gadżetów Trans-Fuzji i bukietem kwiatów, a jaka kobieta nie lubi dostawać kwiatów. Stało się to podczas wspólnego śpiewania na scenie naszego hymnu osób trans. I dostałam to wszystko od kochanej Edytki.

A after ?

Zjedliśmy przepysznego torta. Robiliśmy sobie zdjęcia. Dużo rozmawiałam z Julią i Adrianem. Zaprzyjaźniliśmy się i myślę, że to nie ostatnie nasze rozmowy na różne tematy. Miss Trans rozlosowała nagrody dla publiczności, która głosowała na swoją Miss Publiczności. Kama Sutra fotografowała.

A gdy na wschodzie zaczynało się robić jasno, pożegnaliśmy się i udaliśmy do Wiktora, który zaprosił mnie do siebie. Byłam tak padnięta, że oczywiście materac nadmuchałam, ale korka już nie włożyłam. I gdy po 3 godzinach się obudziłam, spałam na podłodze.

Ubrałam się, pojechałam metrem na Metro Młociny. Wsiadłam do czerwonego autokaru PolskiBus i pojechałam do Poznania. Tutaj pochodziłam sobie po City Center, zrobiłam zdjęcie z drogi powrotnej, wsiadłam do pociągu, w którym było jak w saunie, i wreszcie dojechałam do domu. Tak dobiegł końca sobotnio-niedzielny maraton pod tytułem V Ogólnopolski Konkurs Miss Trans.

Sam przebieg konkursu opiszę w drugiej części i to dopiero za jakiś czas. Mam pewne swoje przemyślenia i muszę nabrać trochę dystansu...

Część druga

 

A sam konkurs...

Było 13 kandydatek i muszę powiedzieć, że miałam spory dylemat, jak oceniać. Myślę, że musimy pomyśleć o zmianach w regulaminie, bo obecne wytyczne co do stroju codziennego i wieczornego to nieporozumienie. Obawiam się, że skrzywdziłam niektóre dziewczyny zbyt niskimi ocenami właśnie dlatego, że początkowo próbowałam oceniać właśnie poprzez pryzmat tych punktów regulaminu. A przecież dla wielu z nich samo wyjście na scenę i powiedzenie przed pełną salą paru słów o sobie, stanie w świetle jupiterów i świadomość, że wielu fotografów robi zdjęcia, które za chwilę gdzieś się pojawią, jest już tak wielkim przeżyciem, że powinny mieć możliwość zupełnie nieskrępowanie prezentować się tak, jak się najlepiej czują.

Konkurencja była bardzo wyrównana, ale jednocześnie były dwa bardzo skrajne bieguny. I tutaj moja druga refleksja.

Nasz konkurs się rozwija, co widać także w tym jakie kandydatki się pojawiają. Mieliśmy tym razem bardzo jaskrawie zarysowane dwa bieguny. Z jednej strony młode teeski (ale nie tylko), które wyglądały bardzo kobieco. Do tej grupy zaliczyłabym dziewczyny, jak Ada, Carmen, Sandra, Kate, Wiktoria, Julia, które bardzo naturalnie prezentowały cały wachlarz zachowań typowych dla kobiet w bardzo naturalny sposób pozbawiony sztuczności.

A z drugiej strony osoby takie jak Telimena, Marysia, Gosia, Mata Hari. Zupełnie inny świat, inna ekspresja, inne warunki, inne możliwości. Nie da się oceniać ich według tych samych kryteriów i nie skrzywdzić jednocześnie którejś z grup. Bardzo wyraźnie pokazało się to podczas naszej dyskusji, gdy z piątki mieliśmy wybrać Miss i Wice Miss. Nasze jury podzieliło się wyraźnie na dwa obozy.

Ja sama muszę przyznać, że początkowo walczyłam w duchu idei, która przyświeca konkursowi od początku, ale do pewnego stopnia robiłam to wbrew sobie, bo w duchu zgadzałam się z drugim obozem. Dlatego nie opierałam się zbyt mocno.

A na wspólnym zdjęciu jury, które zrobiliśmy po obradach nie widać już śladu po naszej gorącej dyskusji.

Myślę, że warto byłoby przedyskutować sposób wybierania i oceniania kandydatek. Mam pewne sugestie, ale nie napiszę o nich dopóki nie omówię ich z organizatorami. A wiem, że już niedługo będę miała do tego okazję.

W jednym jury było zgodne. Kate była poza konkurencyjna. Ujęła nas zwłaszcza bardzo inteligentnymi i ciekawymi wypowiedziami.

Dla mnie osobiście bardzo przyjemną chwilą było, gdy zakładałam nowej Miss koronę na głowę. I gratulowałam Jej, zupełnie szczerze, sukcesu.

Gdy na scenie zgromadziły się w finale wszystkie osoby trans, Edytka wręczyła mi bukiet kwiatów i zestaw gadżetów Trans-Fuzji. Bardzo się ucieszyłam.

Ilość nas, osób trans, która w finale pojawiła się na scenie, była niezwykła. Widać nas na prawdę coraz więcej i to jest cudowne. Właśnie dzięki takim wydarzeniom, jak ten konkurs, coraz więcej z nas nabiera ochoty i przełamuje swoje bariery, by zaistnieć wśród nas i naszych przyjaciół, których tez mamy coraz więcej.

No cóż, widać, że jesteśmy już „skazani” na sukces, więc do zobaczenia za rok.

bottom of page